O utworze
Sanitariuszka Małgorzatka
AkompaniamentNapisana podczas powstania warszawskiego piosenka upamiętnia Janinę Załęską-Niewiarowską (1919–1994), pseud. „Małgorzata” – sanitariuszkę z pułku „Baszta”. To ona zaopiekowała się rannym pod koniec sierpnia podczas walk na Mokotowie Janem Krzysztofem Markowskim – żołnierzem Armii Krajowej i autorem znanych powstańczych piosenek. Spotkanie z „Małgorzatką” kompozytor wspominał tak:
Gdy ocknąłem się po kilku godzinach w polowym szpitaliku w willi Brodziszów na Malczewskiego, ujrzałem nad sobą pochyloną, uśmiechniętą buzię. Blondyneczkę z „Baszty” – Małgorzatę. „Ależ, Krzysiu, napędziłeś nam wszystkim strachu! Doktór «Wania» stwierdził, że już nic z ciebie nie będzie! Udało mi się zdobyć ampułki sympatolu. Wpakowałam ci całą porcję. Jak widzisz, żyjesz, serce funkcjonuje. Nie martw się! Będziesz żył!” Tak optymistycznie oceniła sytuację Małgorzata. Po dwóch tygodniach troskliwej opieki wróciłem do swojej kompanii […]. Małgorzatce za jej samarytańską pomoc dedykowałem melodię do tekstu „Karnisza” pod tytułem „Sanitariuszka Małgorzatka, ta najdzielniejsza, jaką znam”.
Do melodii Markowskiego słowa dopisał Mirosław Jezierski, pseud. „Karnisz”. W tekście pojawiają się informacje bezpośrednio wskazujące na Janinę Załęską-Niewiarowską jako bohaterkę piosenki. Jest to m.in. prawdziwa informacja o przedwojennym adresie sanitariuszki „Małgorzatki” („Mieszkała gdzieś w Alei Róż”).
Ta pogodna piosenka jest hołdem złożonym wszystkim sanitariuszkom i pielęgniarkom powstania warszawskiego, ratującym, nierzadko z narażeniem własnego życia, rannych powstańców i opiekującym się nimi podczas rekonwalescencji.
Tekst
mieszkała gdzieś w Alei Róż,
miała mieszkanko z dużą wanną,
pieska pinczerka, no i już.
I pantofelki na koturnach,
i to, i owo, względnie, lub,
trochę przekorna i czupurna,
i tylko „Mewa” albo „Klub”.
Na plażę biegła wczesnym rankiem,
żeby opalić wierzch i spód,
dzisiaj opala się „Junakiem”
i razem z nami wcina miód.
Sanitariuszka „Małgorzatka”
to najpiękniejsza, jaką znam,
na pierwszej linii do ostatka
promienny uśmiech niesie nam.
A gdy nadarzy ci się gratka,
że cię postrzelą w prawy but,
To cię opatrzy „Małgorzatka”,
słodsza niż przydziałowy miód.
2. Ta „Małgorzatka” to unikat.
Gdym na Pilicką do niej wpadł,
czytała głośno komunikat,
a w dali cicho szumiał piat.
Tak jakoś dziwnie się złożyło,
że choć nie miałem żadnych szans,
niespodziewanie przyszła miłość
jak amunicja do pe-panc.
Idylla trwałaby bez końca,
lecz jeden szczegół zgubił mnie,
dziś z innym chodzi po Odyńca,
bo on ma stena, a ja nie.
Sanitariuszko „Małgorzatko”,
jakże twe serce zdobyć mam?
Choć sprawa wcale nie jest gładka,
już jeden sposób dobry znam:
od „Wróbla” dziś pożyczę visa
i gdy nastanie wreszcie zmrok,
pójdę na szosę po tygrysa,
w ręce Małgosi oddam go!